Recenzja filmowa: Doppelgänger. Sobowtór (ZWIASTUN) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Doppelgänger. Sobowtór (ZWIASTUN)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Zwiastun, plakat i informacje o filmie

 

Filmów gatunkowych rodzimej produkcji, które nie są komediami romantycznymi, mamy jak na lekarstwo. Każdy więc jest wart odnotowania, zwłaszcza jeśli ma taką imponującą obsadę i tak utalentowanych twórców za kamerą. Jednocześnie nie zawsze jest to niestety gwarancja sukcesu.

Mamy tu historię dwóch Polaków, jeden z nich, należący do służb specjalnych, przejmuje tożsamość drugiego, by w ten sposób szpiegować na zachodzie. Drugi z bohaterów stopniowo odkrywa prawdę. Idealny punkt wyjściowy dla soczystego thrillera. Przynajmniej w teorii.

Zacznę od pozytywów, bo tych nie brakuje. Od pierwszych kadrów film wygląda obłędnie. Zanurzamy się stopniowo w lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte, które na ekranie pulsują życiem. Scenografia została dopięta na ostatni guzik, nieważne czy akcja toczy się za granicą, czy w Polsce. Pod względem wizualnym film w niczym nie ustępuje hollywoodzkim produkcjom. Podobnie jak kostiumy, charakteryzacja i zdjęcia. Nic tylko oczy paść. Zwłaszcza że bardzo umiejętnie dobrano lokalizacje. Autentycznie czuć ducha tamtych czasów. Nareszcie też po obejrzeniu polskiej produkcji nie mam ochoty wybrać się do laryngologa, bo wszystko wyraźnie słychać. I w tym momencie jest mi naprawdę przykro, że muszę besztać tak dobry technicznie film.

Bo sama historia wypada tu blado. Obojętnie, czy nazwać ten film thrillerem szpiegowskim, czy jak wolą twórcy psychologicznym, słowo „thriller” zakłada istnienie stopniowo rosnącego napięcia, którego jednak próżno szukać w tym filmie. Owszem przez pierwszą godzinę może nam nie przeszkadzać, że akcja rozwija się dość wolno i starannie, bo obiecuje się nam, że stopniowo nabierze rozpędu. Jednak film się kończy bez żadnych konkluzji i konfrontacji, a wątki które zdawały się pędzić na zderzenie czołowe, spokojnie się wymijają. Może i z ekranu nie wieje do końca nudą, ale ekscytować się też nie ma czym. Zabrakło soczystego filmowego mięsa, w które wygłodniały widz mógłby się wgryźć. To o tyle dziwne, że na papierze nie brakuje zdarzeń w zamierzeniu dramatycznych, jak to w środowisku szpiegów być powinno, jednak podane jest nam to bez cienia dramaturgi. Poza tym oba wątki, które się właściwie nie przeplatają, zostały potraktowane nierówno. Bardzo miło posłuchać jak Jakub Gierszał płynnie przeskakuje między językiem polskim, niemieckim i francuskim. Po drugiej stronie mamy jednak zmarnowaną postać Tomasza Schuchardta, którego w tym obrazie na dobrą sprawę mogłoby nie być. Jest w tym filmie na co popatrzeć. Tylko przeżywać nie ma czego.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Jan Holoubek

Ocena: 5/10